Mam przemyślenie odnośnie ostatnich działań Adobe. Jednak nie o kosztach myślę, bo to jest względne. Ich polityka cenowa zasługuje na osobny wpis i pewnie są już dziesiątki analiz tego gotowania żaby. Jednak jak się nie podoba cena można nie płacić.
Chodzi mi o to w jaką stronę poszli i wciąż zawzięcie idą, jako dostawca narzędzi dla twórców.
W takim Savage (autorzy Procreate) skupiają się na pokazaniu procesu twórczego, aplikacja jest narzędziem dla artystów, którzy z zakątków swojego mózgu wysupłują ładne rzeczy. Tymczasem co widać w reklamach Adobe? Okienko promptu (pole tekstowe), w którym wystarczy wpisać odpowiednie zaklęcie i program przedstawi wynik, trzy opcje do wyboru, żeby nie trzeba było 3 razy klikać. Coś wyszło nie tak? można wskazać fragment do poprawki, w końcu jesteśmy wymagającymi twórcami, nie ma lipy!
Nie wiem jak Was, ale mnie to brzydzi. No dobrze, może nieco mniej drastycznie: martwi.
Świat artystyczny idzie w stronę przepaści z napisem „nie musisz być artystą, żeby zostać artystą”. Nie musisz umieć rysować, żeby coś narysować. Program przerobi zdjęcie tak, że wszyscy będą klaskać. Spójrz, klikasz w menu, filterek tu, potem tu i voila! Algorytm wypromuje twoją rolkę, w której obracasz się powoli, pokazując obraz 2x2m z portretem przerysowanym ze zdjęcia.
Przesadzam? Oczywiście, ale zwróćcie uwagę co dzieje się na Instagramie.
Możliwe też, że zastanawiacie się np. skąd tyle g*wnianych filmów? Ano stąd, że 50 lat temu, żeby zostać operatorem lub reżyserem, wypadało skończyć odpowiednią szkołę, do której należało się wcześniej dostać, a żeby się dostać pomocne były pasja i talent. Po latach zawodowych wzlotów i upadków, szlifowaniu rzemiosła i umiejętności społecznych, można było zebrać pyłek z kwiatów. Teraz wystarczy mieć telefon. Ba, zostawmy tych artystów. Teraz żeby być glazurnikiem wystarczy zrobić kurs z YT!
Absolutnie nie twierdzę, że kariera z YouTuba nie jest możliwa, wręcz przeciwnie – dostęp do narzędzi to jedna z piękniejszych sytuacji jakie mogły się wydarzyć. Ale niech nie idzie z tym przekonanie i wręcz wmawianie ludziom, że nic nie trzeba umieć.
Mam obawy co do odległej przyszłości. W moim ukochanym „Wehikule czasu” Wellsa (mam na myśli ekranizację z 1960r., którą obejrzałem jako dziecko, książkę przeczytałem później) świetnie widać zjawisko zaniknięcia potrzeby kultury. I nie mi chodzi o jej jakość, bo z tym bywało i bywa różnie, ale o naszą wewnętrzną chęć obcowania z nią. Książki w bibliotece rozpadały się w pył. To samo może stać się faktem szybciej niż nam się wydaje. Obrazy będą generowane automatycznie, w mgnieniu oka, zgodnie z naszym impulsem mózgowym (promptem), i wyświetlane na ścianie. Sztuka przestanie być intelektualnym wyzwaniem, czymś czasem mało zrozumiałym, zagadką, którą będziemy chcieli rozwiązać, zgłębić. Stanie się, jak my sami, prosta, dostępna, jak mielony kurczak z KFC.
Czy to wszystko wydaje Ci się niedorzeczne i odległe? Sto dwadzieścia lat temu bracia Wright stworzyli pierwszy samolot. Ledwo trzymał się kupy, a pierwszy lot odbył się na dystansie 37 metrów i trwał 12 sekund. To było dosłownie „wczoraj”. Dziś ludzkość sięga gwiazd, a lot załogowy na Marsa wydaje się być kwestią czasu. Co będzie jutro? Może zastąpi nas sztuczny człowiek o sztucznej inteligencji? Nie będzie musiał jeść, pić i spać i będzie mógł dokonać niemożliwego, albo przynajmniej tego, czego nie potrafimy my.
Tylko tej sztuki będzie szkoda.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.